top of page

Nad Piwniczną

W góry jeżdżę w tym roku tak żenująco rzadko, że za każdym razem jest to dla mnie małe święto. Tym razem święto było całkiem spore (11 listopada), a nam udało się zdążyć jeszcze przed przyjściem zimy w Beskid Sądecki. Ale zdjęcia i tak będą bez kolorów.

Jak to często bywa, z wielkich planów wychodzi bardzo skromy rezultat - tak było i tym razem. Liczyłem na efektowny zachód i wschód słońca, ale oczywiście nie dostałem ani jednego, ani drugiego. Za to mam dramatyczne (tak mi się wydaje) szarości i chmury nad lekko ośnieżonymi szczytami pasma Radziejowej. Może nawet i lepiej.




10 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Wirus

bottom of page